Jest piękna, utalentowana i posiada wielkie serce. Jak sama mówi, chciałaby zbawiać świat. 100% życia w życiu – tak można w kilku słowach opisać jej codzienność. Karolina Pilarczyk, bo o niej mowa, to pierwsza w Polsce kobieta, posiadająca licencję Polskiej Federacji Driftu. Spoglądając na jej łagodną urodę i drobną sylwetkę trudno domyślić się, że to właśnie ona nazywana jest Królową Polskiego Driftu. Tymczasem, jak niejednokrotnie udowodniła, pali gumę lepiej niż jej koledzy po fachu.
Wystarczy tylko chcieć!
Jej mama jest aktorką, a tata informatykiem. Sama Pilarczyk na co dzień zajmuje się pracą w branży IT. Pisze również rozprawę doktorską, w której stara się rozwikłać mechanizm zrozumiałej komunikacji między biznesem a programistami. Skąd zatem zamiłowanie do sportu, który wydaje się typowo męską dyscypliną? Motoryzacją Pilarczyk zainteresowała się będąc w szkole średniej. Przyznaje, że początkowo szukała tematów do rozmów z kolegami ze szkolnej ławki. Szybko jednak zorientowała się, że samochody są tym, co jej się naprawdę podoba. Po otrzymaniu prawa jazdy zdecydowała się na doszlifowanie kontroli nad autem w Akademii Jazdy Opla. Właśnie wtedy jej długo pielęgnowane zainteresowania przerodziły się w prawdziwe hobby, bez którego Karolina Pilarczyk nie wyobraża sobie życia.
Start w rajdach startem dla driftingu
Sprzedając swoje pierwsze auto Pilarczyk spotkała się z Ryszardem Pluchą – jednym z wiodących rajdowców w Polsce, który zaprosił ją do przyjścia na KJS – Konkursową Jazdę Samochodem czyli rajd dla amatorów. Uczestnicząc w KJS-ach w 2004 roku Pilarczyk zobaczyła pokaz driftu prezentowany przez Macieja Polody i… Zakochała się w tej dyscyplinie od pierwszego wejrzenia! Swoją przygodę z driftem Karolina Pilarczyk rozpoczęła niecały rok później od startu w pierwszej organizowanej w Polce imprezie z cyklu Drifting Cup. Radykalnie stuningowanego Lanosa zamieniła na BMW 328 E36, a następnie przesiadła się na BMW M3 E36. I chociaż osiągi obu samochodów robią duże wrażenie, to silnik o pojemności 3.2 litra oraz mocy 317 KM okazał się zbyt mało wydajny. Dziś Karolina Pilarczyk jeździ Nissanem S14, pod maską którego ukryty jest silnik od Chevroleta Corvetty o mocy… 700 KM! Dodajmy, że jest to pierwsze w Polsce auto do driftu z silnikiem LS. Od 2008 roku Pilarczyk jest także posiadaczką licencji Polskiej Federacji Driftu i na chwilę obecną jest jedyną kobietą, która może pochwalić się tego typu dokumentem. Na swoim koncie ma szereg pucharów zdobytych w licznych mistrzostwach driftingu. Umiejętnościami w jeździe od ślizgu do ślizgu budzi postrach wśród konkurujących z nią zawodników, udowadniając, że słaba płeć to mit, który obalają prawdziwe sportowe emocje. W drugiej połowie czerwca 2015 roku Karolina Pilarczyk miała groźnie wyglądający wypadek. Na szczęście po badaniach lekarskich okazało się, że zawodniczka nie odniosła żadnych kontuzji, a jej kariera rajdowa może być kontynuowana.